poniedziałek, 31 stycznia 2011

różyczki więdną

ale nie, nie będę ich suszyć.








chociaż przypominały by najcudowniejszą sobotę życia.

ale nie jedna taka jeszcze przed nami, co nie? :)


+  nikt nie połechce tak kobiecego ego jak inna kobieta
dzięki Iduś! <3

czwartek, 27 stycznia 2011

dum dum dum

właśnie serce napierdala mi jak oszalałe.
 bo teraz to ja nie wiem co mam robić.


tak wiem, jestem d z i e c k i e m .
ale

właśnie pisałam jak bardzo Cię kocham.
i spóźniłam się sekundę z naciśnięciem wyślij.




tak, TO MOJA WINA


naprawdę potrafię przyznać się do niej nie zwalając jej na nikogo. 

środa, 26 stycznia 2011

wytrzymam.
jeszcze TYLKO dwa dni.

























AŻ DWA
maaaaaaamo. ratuj. 
szkoła ssie.

niedziela, 23 stycznia 2011


21:37:01
wiem :) ja z tobą nigdy bym nie był bo jesteś zbyt idealna maluchu mój kochany :)
21:37:26
a ja jestem zbyt wielkim dupkiem ;]
21:37:33
zasługujesz na kogoś jak Kacper :)


usłyszane od najlepszego przyjaciela cieszy najbardziej.
przepraszam, że kiedyś uwierzyłam w największe plotki na świecie.

kocham.

najcudowniejsiejsza

kocham takie soboty
kocham to, że sprawiasz samą obecnością, ze jest mi najcudowniej na świecie
cudownie dobrze.
i chcę żeby zawsze tak było.

- fajny film
- dobry pornos
- ej! on był o pięknej i romantycznej miłości!
czy jakoś tak. chyba powinnam się obrazić. gupiś.

kochamnajbardziejnaświeciemojegonieromantycznegochłopca

piątek, 21 stycznia 2011

znowu to samo
co rok temu

za dużo wszystkiego

bo po ponad godzinnych konsultacjach usłyszałam, że nie radzę sobie z uczuciami, że wszystko przeżywam skrajnie i gromadzę je do momentu aż nie jestem w stanie nad tym panować. tylko, że przez tyle miesięcy było okej. a ja nie chcę raz jeszcze rodziców w szkole, rozmów z wychowawcą i tłumaczenia, ze w sumie to nie wiem co jest nie tak i nie moja wina, że nie panuję nad moimi reakcjami. bo i tak nic to nie zmieni. 


idealizuję rzeczywistość a później nie umiem się z nią skonfrontować. 






Time to change has come and gone
Watched your fears become your God

It's your decision

Overwhelmed, you chose to run
Apathetic to the stunned


it's  your decision 

aksamit i dynamit

n
i
e
n
a
w
i
d
z
ę
.


pisanie listów to pikuś w porównaniu z pogodzeniem się z faktem, że osoba do której są pisane nawet się o nich nie dowie.
chyba tego nie umiem.

tak jak nie umiem nie płakać

i przeraża mnie fakt,  jak mało potrzeba do tego. 


- jesteś głupia
- czemu znowu?
- masz ładne cycki, ładne ubrania i dostajesz ładne kwiatki, to takie niesprawiedliwe!
- ale jestem gruba i wyglądam jak świnka
- ja też
- ale jesteś najładniejszą świnką na świecie.
- pora zacząć się odchudzać
- okej.

<5 minut>
- hmm mam ciastka w szafce, chcesz do herbatki?
- no pewnie!

zadużowspomnień
tylko, że inaczej się nie da.



a najgorsze jest to, że tej pustki nic i nikt nie jest w stanie zapełnić
bo nikt nie jest taki kochany i mnie tak nie rozumiał.
nikt nie potrafi ciagnąć ze mną durnych planów w nieskończoność
i wpaść do mnie o każdej porze dnia i nocy
i przynosić mi batony na pocieszenie
i pierogi ze szpinakiem.


i nikt nie posiada pankotka, który jest jedynym szczurem którego mogę nosić na rękach, przytulać i się nim zajmować.




 noname
jak wrócisz dostaniesz całą ciężarówkę.



sobota, 15 stycznia 2011

zaczynam być przesądna.
naprawdę.

no i dzisiaj przekonałam się, że kobieta zmienną jest
i to cholernie

i że im dłużej trwa milczenie, tym trudniej je przerwać.



i want you to want me


"jaki sylwester, taki cały rok"
da się to jakoś odczarować? 

środa, 12 stycznia 2011

boje się, że połamię sobie nogi
i będzie bardzo źle

 O B C A S Y. koturnyny jeszcze. ale to bedzie obcas! matkoboska.

Iwona ciągle się ze mnie śmieje. 


w dodatku
cały dzień nic nie robiłam.
tzn niby coś.

wzięłam uroczą kąpiel, położyłam maseczkę na twarzy, oczywiście uprzednio peeling.
pomalowałam paznokcie
i wylogowałam się z fejsa.

na godzinę.
W Y L O G O W A Ł A M.

coś się zmienia.
niestety sadełko ciągle nie jest seksi
piotr się myli

poniedziałek, 10 stycznia 2011

chcę

chcę lato.

chcę chodzić z Gabi boso po łąkach
chcę moje szarawary i spódnice do ziemi
chcę robić wianki i narzekać, że przyciągam robaki
chcę żeby jedynym problemem było kupowanie donnerów vs. kupowanie harnasi.

chcę narzekać na amarenę na jarocińskim polu namiotowym
i na kaca woodstockowego

chcę wracać do domu mokra po kąpielach w fontannie.
znowu ukrywać błoto przed mamą po juwenaliach

i błagać żeby filmiki nie trafiły do sieci
chociaż zdjęcia lubię.

chcę móc
robić co chcę.

niedziela, 9 stycznia 2011

uwielbiam Twój wzrok na moim ciele
taki który sprawia, że czuję się piękna

mogłabym tak leżeć godzinami.
i rozmawiać o głupotach.

hm, dzisiaj wośp. 
najcudowniejszy wośp w moim życiu.

promienieję szczęściem.
i umieram ze zmęczenia.
na dowód wszystko leci mi już z rąk. 

Jull
22:32:50
jezu nie powinnam dzisiaj nic doykac
22:32:53
wlasnie zbiłam kubek
22:32:58
wszystko mi leci z rąk
Justyna
22:33:35
masz padaczkę?
22:33:43
wstrząsy poorgazmowe?
22:33:51
dotknęłaś znowu miksera?


"nie ma to jak pączek po seksie."

postanowienia.

A jednak. Są rzeczy, które zaplanować trzeba, chociaż i tak uważam, że plany to najgorsza rzecz pod słońcem. Z kotem leżącym na stópkach przejrzałam już sto stron na temat zdrowego wegańskiego i wegetariańskiego odżywiania.
Wygląda nieźle. To nie może być trudne. Trochę pracy. Parę kilo w dół. Trzeba tylko wszystko ładnie zaplanować. Pozbyć się jajek, sera żółtego, zakupić serki topione, twarożki, jogurty naturalne. I parę dodatków z magicznym napisem "light".
Im szybciej tym lepiej, lista zakupów na początku będzie długa, później trzeba będzie ją tylko uzupełniać na bieżąco. Tylko znając mamę nagle zacznie sama używać wszystkich MOICH produktów. Jak ja to kocham.
Planowy start diety: 22 stycznia, jeszcze trochę czasu. Jeszcze herbatka z dwoma kostkami cukru, jeszcze normalna coca-cola, jeszcze tosty na śniadanie, i pączki babci. <3

a później, później będzie ostra dieta
i nie ma opierdalania się.

czwartek, 6 stycznia 2011

prowler

bo uwielbiam ich koncerty
bo uwielbiam ich publiczność
bo uwielbiam jak rysiek zawsze dedykuje mi utwór
                                    mimo, że Dezi i Karol też go uwielbiają


ale i tak uważam, że to był ich najgorszy koncert.
ale był zarazem najlepszym.

podobało mi się. 


i nawet ela się pojawiła!
zdecydowanie publiczność prowlera wymiata.

kocham.

kula zgadula <3

poniedziałek, 3 stycznia 2011

.

Umieram.
ze szczęścia.
<3







akcja uratować prezent rozpoczęta, bo dżuls nigdy nie mysli na czas.
w ogole zaczynam się stresować, spontaniczny zajebisty pomysł, przestaje byc zajebisty, kiedy przestaje być spontaniczny. ahhh. 

sobota, 1 stycznia 2011

nowy rok

podobno powinno się zrobić podsumowanie
podobno powinno się mieć postanowienia
podobno powinnam leczyć teraz kaca
podobno o 00:00 powinnam powiedzieć mu, jak bardzo go kocham

to była najgorsza północ w moim życiu.
i jeśli mam bobrzyć cały rok, to ja kurwa bardzo dziękuję.

o mały włos dzwoniąc do Łukasza nie powiedziałam, że żałuję, że nie ma mnie z nimi.
ale wcale nie żałowałam. tylko było mi tak strasznie smutno. 

i nic nie poradzę na to, że tak dużą wagę przykładam do głupich szczegółów.
a wczoraj szczególnie.

z jednej strony było cudownie.
z jednej strony było chujowo.

chciałabym móc zwalić wszystko na okres, no ale tak trochę w moim wypadku to kiepska wymówka.


witaj nowy zapłakany roku.

nie postanawiam nic.
plany to najwredniejsza rzecz pod słońcem.


p.s. nie wiedziałam, że można bać się tego jak bardzo się kogoś kocha.