niedziela, 9 stycznia 2011

postanowienia.

A jednak. Są rzeczy, które zaplanować trzeba, chociaż i tak uważam, że plany to najgorsza rzecz pod słońcem. Z kotem leżącym na stópkach przejrzałam już sto stron na temat zdrowego wegańskiego i wegetariańskiego odżywiania.
Wygląda nieźle. To nie może być trudne. Trochę pracy. Parę kilo w dół. Trzeba tylko wszystko ładnie zaplanować. Pozbyć się jajek, sera żółtego, zakupić serki topione, twarożki, jogurty naturalne. I parę dodatków z magicznym napisem "light".
Im szybciej tym lepiej, lista zakupów na początku będzie długa, później trzeba będzie ją tylko uzupełniać na bieżąco. Tylko znając mamę nagle zacznie sama używać wszystkich MOICH produktów. Jak ja to kocham.
Planowy start diety: 22 stycznia, jeszcze trochę czasu. Jeszcze herbatka z dwoma kostkami cukru, jeszcze normalna coca-cola, jeszcze tosty na śniadanie, i pączki babci. <3

a później, później będzie ostra dieta
i nie ma opierdalania się.

Brak komentarzy: