poniedziałek, 1 grudnia 2008

Koncert.

Więc wczoraj udało mi się być na koncercie The Billa i Leniwca.
Szczerze spodziewałam się, że będzie fajniej, nie wyceniłabym tego koncertu na 20 zł.
Ale cóż pieniądze już przepadły, ja za to nauczyłam się jak można w pociągu uniknąć kontroli biletu, aczkolwiek sama nie korzystałam z tego sposobu, bo Julia jako grzeczne dziecko bilet zakupiła.
Dzisiaj zamiast pójść do szkoły zostałam w domu, chwała temu, kto wymyślił pracę dla rodziców.
Inaczej musiałabym dzisiejszy dzień spędzić w szkole a miałam mieć dwie kartkówki z zagadnień o których nie mam bladego pojęcia.
Jutro trzeba będzie ponadrabiac starty i napisać usprawiedliwienie. :]

piątek, 14 listopada 2008

...

Nie chwal dnia przed zachodem słońca.

smutno mi.

Edit (19:59) Ani nie zakładaj, że jest źle. Bo nie jest!

czwartek, 13 listopada 2008

Don't worry, be happy!

Ha! Bo czasami potrzebuję kogoś kto za mnie podejmie decyzję. Bo ja mimo iż byłam bliska wykonania pewnej czynności, nie dałam rady zrobic tego do końca, no ale od czego jest Jagoda, wreszcie znajomośc z nią na coś się przydała ;P
I teraz jestem szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. I mi wesoło i wiem, że niepotrzebnie się martwiłam/wstydziłam/było mi głupio*. Bo teraz Julii jest fajnie. I radośnie. I bezproblemowo. A co najważniejsze, czuję się szczęśliwa. :)





*nie potrzebne skreślić

wtorek, 11 listopada 2008

historia z kantem co podwójne ma dno

Bo Julia wie już czego chce. Tylko, że nie potrafi tego osiągnąć. Bo klawisze czasami gryzą. I Julia się boi. Tak więc, będzie czekać, aż rzeczy zaczną dziać się same. A że nigdy to nie nastąpi, tzn. sprawy nie potoczą się tak, jak by chciała, tak więc będzie siedzieć i się zamartwiać. A potem będzie jej smutno. Następnie stwierdzi, że to i tak nie miało sensu, ale może watro było by spróbować. Jednakże prawdopodobnie nigdy to nie nastąpi. Więc prawdy nigdy się nie dowie. I tak będzie dumać do końca świata i o jeden dzień dłużej w iście owsiakowskim stylu.

niedziela, 9 listopada 2008

Olimpiada polonistyczna

czyli jak to Julia tworzy nowy język polski :P
Poszło mi naprawdę fatalnie. I bardzo tego żałuję, ponieważ szczerze mi na tym zależało. Ale cóż. Niechybnie czeka mnie kariera w wołomińskim LO. Biorąc pod uwagę aktualny poziom nauczania w mojej szkole. Żegnaj Czacki, adieu Fredro.

wtorek, 4 listopada 2008

listopadowe przemyślenia

Nic mi się nie chce, a to nie jest zbyt dobry stan rzeczy. Powinnam siedzieć i przygotowywać się do olimpiady (brzmi to lepiej niż zakuwać), a zamiast tego cały czas myślę. Nad wieloma sprawami. Tak naprawdę ostatnio wszystko zaczyna się zmieniać w moim otoczeniu niezależnie od tego czego chciałabym ja. Być może jest to spowodowane tym, że ja tak naprawdę nie wiem czego chcę. Myślę, że najbardziej ucieszyła bym się z jednej rzeczy: odrobiny szczęścia.

Naprawdę człowiek w coś musi wierzyć i chce
Nawet wtedy gdy zaklina się i mówi że nie.

sobota, 26 kwietnia 2008

Grill.

Paulina ma podbite oko.
Paulina II została kilkakrotnie oblana piciem.
Żaneta zaliczała krzaczki,
Monika jej w tym pomogła.
Tomek nie chciał przyjąć do wiadomości, że Pauliny pies to suczka,
i cały czas mówił do niej per "Soniek"
Łukasz pozostawił grilla pod naszą opieką, więc ten szybko zgasł.
Wilczak został wykorzystany do niecnych celów - pomagał dziewczynom latać.
Po całym tarasie były porozrzucane orzeszki ziemne (ze śladowymi ilościami innych orzechów)
A ja zgubiłam klucze od domu.

Reasumując: Był to najfajniejszy grill w moim życiu! :D

I love it!

niedziela, 6 kwietnia 2008

happy or sad.

Na zewnątrz szaro i ponuro.
Nie wyspałam się.
Padł mi dźwięk w komputerze.
Straciłam ochotę na czytanie książek.
Skończyła mi się kawa.
Zaczęłam się uczyć.
Stęskniłam się za Kimś.
Muszę odrobić lekcje.
Jest mi zimno.
Nic mi się nie chce.

i jestem superekstrazajebongosmerfastycznie szczęśliwa.
chociaż to i tak za małe słowo, żeby wyrazić, co czuję.

środa, 2 kwietnia 2008

szkoła.

Przeżyłam chyba najgorsze dni w moim życiu szkolnym.
I jakoś nie poległam.
Straciłam pewnie cały magnez jaki miałam w organizmie.
Trzeba uzupełnić braki.
Ogólnie szkoła zaczęła mnie wykańczać psychicznie.
ale dam radę.

Mam przynajmniej taką nadzieję.

wtorek, 25 marca 2008

fear.

Cytat dnia dzisiejszego:
Strach ma wielkie oczy.

poniedziałek, 24 marca 2008

T.

Za mądra dla głupich
A dla mądrych zbyt głupia
Zbyt ładna dla brzydkich
A dla ładnych za brzydka
Za gruba dla chudych
A dla grubych za chuda

Spróbuj się domyślić gdzie to mam?
No gdzie?

Dokładnie tam
Właśnie tam.

...
Dokładnie tak. Ostatnio mam gdzieś co mówią o mnie ludzie.
I kupię sobie spodnie w kratę!

niedziela, 23 marca 2008

Pogoda.

Ciepło
Zimno
Cieplej
Zimniej
Śnieg
Grad
Słońce

wykończy mnie to.

niedziela, 16 marca 2008

Córeczka tatusia.

Niedziela.
Byłam z tatą w kościele, trzeba było poświęcić palmę.
Pech chciał, że tego dnia skończył mi się pakiet smsowy.
Usilnie namawiałam tatę, żeby wsparł mnie finansowo.
A, że już dzień wcześniej spodziewałam się odcięcia od świata, pomagałam ojcu w robieniu sałatki, byłam miiiiiła, ładnie się uśmiechałam i w ogóle cud miód.
I orzeszki.

Tyle, że w niedzielę mój rodziciel uznał, że pieniędzy mi nie da.

Więc... się obraziłam. Zachowywałam się jak rozkapryszone dziecko. W sumie tylko przez 10 minut. Bo jak na kochającego rodzica przystało, ojciec zaoferował, że kartę mi kupi.

Nigdy nie potrafił mi odmawiać, i dobrze!

sobota, 15 marca 2008

Przepis...

Wszystko zaczęło się od niewinnej rozmowy przy herbatce z rumem. Wiadomo, że ciepłą herbatkę pije się najlepiej zagryzając ją herbatnikami. Jednakowoż jedna paczka tych o to przepysznych ciasteczek to mało jak dla dwóch dziewcząt.

Ale w życiu trzeba sobie radzić, a ciastka można zawsze upiec.
Tylko po co trzymać się przepisu? Przecież było by to za trudne. Po pierwsze skąd mam wiedzieć ile to jest 25 dag? Po drugie co to jest stolnica? W każdym bądź razie brzmi groźnie.

Tak więc, używając odpowiedniej ilości jajek (w liczbie dwóch), śmietany, i dodając masła zamiast margaryny (co to za różnica? i to i to jest tłuste), "na oko" mąki, cukru i proszku do pieczenia ("ćwierć?! wsyp więcej będą pulchniejsze!") wyszły nam ciasteczka ślicznie pachnące, cieplutkie i jadalne.

Następnego dnia były już tylko jadalne, a i tego bym już nie polecała.